Mandat za (nie)przechodzenie na czerwonym świetle
Przestawienie się z polskiej rzeczywistości na tą na obczyźnie wymaga trochę czasu i obserwacji otoczenia. Podczas pierwszego tygodnia na Wyspach zdarzyło mi się dostać literacko zwany opiernicz od policjanta. Wbrew pozorom, jakimi kierowałby się ktoś przyzwyczajony do polskich realiów, bardzo pozytywnie to wspominam. A było to tak.
Dreptałam sobie z centrum miasta do tymczasowego domu w piękne, upalne popołudnie. Rozglądając się po okolicy, robiłam trochę zdjęć architektury i zieleni, żeby podesłać je rodzinie. Dotarłam do skrzyżowania i choć ulica była prawie pusta, ujrzawszy Pana Władzę w odblaskowej kamizelce, grzecznie przycisnęłam guziczek od zielonego światła. Mandaty za przechodzenie na czerwonym świetle zdecydowanie nie były czymś, o czym marzyła kieszeń osoby nowoprzyjezdnej, z pieniędzmi rozłożonymi starannie na przeżycie kolejnego tygodnia, aż do pierwszej wypłaty. Policjant zdecydował się jednak do mnie podejść, stresując mnie nieświadomie, że go nie zrozumiem. „Czy możesz mi wyjaśnić dlaczego przycisnęłaś guzik?” – zapytał rozbawiony.
Nie do końca rozumiejąc po jakiego grzyba pyta o tak oczywistą oczywistość, odpowiedziałam :
Bo jest czerwone światło… ? Z angielską cierpliwością zaczął tłumaczyć mi niczym przedszkolakowi: „Bo widzisz, jak przyciśniesz ten guzik to samochody są zmuszone się zatrzymać, nawet jeśli już cię tu nie ma, bo droga jest pusta i zdecydujesz się jednak przejść. A to powoduje korki. Za piętnaście minut rozpocznie się czas korków i przez takie numery niepotrzebnie traci się czas”. Próbowałam (nieskutecznie) wykręcić się z pozycji przedszkolaka: „Bałam się, że dostanę mandat!” Zaśmiał się jeszcze bardziej. „A więc to na mój widok! To zapamiętaj sobie, że następnym razem dam ci mandat, jak nie przejdziesz na czerwonym świetle mając pustą ulicę!” – to powiedziawszy, poszedł sobie, prawdopodobnie mając ubaw przez pół dnia.
A ja, spalając buraka, miałam pierwszą lekcję życia na obczyźnie pt. „O ile nie sprzedajesz narkotyków, obecność Pana Władzy w okolicy spływa Ci po plecach”. Dziwny jest ten kraj – oto myśl, która nawiedziła mnie jeszcze kilkakrotnie podczas poznawania życia codziennego tubylców.
Ciężkie jest życie emigranta…
źródło: BLOG OSOBISTY